poniedziałek, 3 marca 2014

LPG - ostatnie poprawki

Wreszcie udało mi się wbić do gazownika na ostatnią, choć istotną poprawkę. 

USTERKA:
- nieszczelność na trójniku do reduktora
- zagięcie profilu węża cieczy

W efekcie przez około 4 tys km pokonanych na LPG, ze zbiorniczka wyrównawczego "odparowała" większość płynu (!). Łączenie zostało poprawione, a zagięty wąż wymieniony na nowy. Z eksploatacyjnego punktu widzenia nie było niedomagań, ale kondycja techniczna wozu jest najważniejsza.


Jeśli ktoś chciałby wiedzieć gdzie w okolicy Piły NIE zlecać montażu instalacji gazowej - służę pomocą. Zakład, który dotąd ceniłem za fachowość i wyjątkową wręcz otwartość zmienił się nie do poznania. "Technicy" sprawiają wrażenie przymuszonych do pracy wybitnie mijającej się z ich profilem zawodowym, innymi słowy, posadź rzeźnika-masarza w zakładzie stolarskim, a efekt będzie podobny. Odnoszę wrażenie, że każdy ruch ręką przynosi rozwiązanie dręczącego ich problemu "do czego służy to narzędzie?!". Dramat.

Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w przypadku montażu instalacji w poprzednim aucie. Od od chwili kiedy zwrócono mi samochód, przyjeżdżałem tylko na serwisy po każdych 15 tysiącach kilometrów pokonanych na "paliwie z zapalniczek". Ówczesna załoga zawsze wiedziała co robi, radziła, pomagała. Teraz? Wtórny analfabetyzm. 

Niedawno rozmawiałem z kolegą, który podsumował owego rzemieślnika nastepująco:
-Wiesz, dobry fachowiec, ale brudas...

Teraz zastanawiam się czy w ogóle fachowiec.
Kończąc, instalacja finalnie działa bez zarzutu, przebolałem już niedoskonałości estetyki montażu, a na przeglądy chyba wybiorę się w inne miejsce.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz