niedziela, 2 marca 2014

Realne marzenie - używane za 10 tys. zł - Citroen C5 Mk1

Długo się nie widzieliśmy. To na studiach człowiek przeżywa apogeum życia towarzyskiego. Później każdy ma swoją rodzinę, swoje sprawy, zajęcia, problemy. Obaj ucieszyliśmy się z przypadkowego spotkania, a jeszcze bardziej po umówieniu "spotkania celowego". Było banalnie. przy BigMac'u w "zielonej restauracji". Pracujemy w tym samym mieście, kolega w serwisie Citroen-Suzuki.

- Wiesz, ostatnio napadła mnie "cepiątka" - rzuciłem.
- Ho ho, serio? Wiesz w sumie dobrze, ostatnio rzadko się widywaliśmy, jak kupisz C5 będziemy spotykać się częściej <śmiech szaleńca>. 

Dialog jest w stu procentach prawdziwy, a ile prawdy jest w tym stwierdzeniu? Na ile godne uwagi jest to luksusowe (nie bójmy się użyć tego słowa) i przystępne cenowo auto? Czy warto zaangażować się finansowo w to przedsięwzięcie? Która wersja jest najmniej problematyczna? Pytań jest wiele, być może dlatego nabywcy często nazywani są "ryzykantami".

Citroen C5 przez pewien czas był topowym modelem francuskiego producenta. Gdy zasłona zapomnienia spadła na Xantię, a ostatnie warte zachodu XM'y przesiali kolekcjonerzy i fani marki, pojawił się Citroen C5. Był rok 2001. Francuzi kojarzeni z odważnymi rozwiązaniami i bezkompromisowym podejściem do kwestii luksusu puścili między ludzi auto naszpikowane elektroniką, a złośliwi śmiali się, że układy scalone i hydraulika nie mieściły się w gabarycie - stąd nieco obłe kształty.



Nadwozie w wersji Break po liftingu przeprowadzonym w 2004 roku - zmiana
pasa przednich świateł, detale wnętrza, modyfikacja jednostek napędowych.


Przyznam szczerze, że również mnie samemu przez długi czas bryła zwyczajnie nie przypadała do gustu. Auto od początku ginęło w tłumie, nie wyróżniało się niczym szczególnym. Również w tym przypadku "diabeł tkwi w szczegółach". Dziś też uważam, że wizualnie auto nie jest nadzwyczaj udane. Ot, daleko mu do kontrowersyjnych projektów dawnych inżynierów Citroena, ale początkowi XXI wieku w stajni towarzyszył marazm, a polot i eksperymenty ponownie zawitały na deskach dopiero z Citroenem C3, C4 i C6. Podsumowując, auto jest po prostu niebrzydkie. Przejdźmy do tych szczegółów.

Idąc z duchem tradycji, w C5 nie mogło zabraknąć hydropneumatycznego zawieszenia z regulowanym prześwitem. Citroen bez sfer to półprodukt ;) Tutaj właśnie tkwi tajemnica niedoścignionego komfortu. Z C5 nie mogą walczyć nie tylko konkurenci w klasie, ale także część segmentu ulokowanego wyżej. Właściciele twierdzą, że auto płynie ponad nierównościami. Krótko - arcydzieło inżynierii. 



Właściciele nie są tak zgodni w kwestii awaryjności. Pierwszy mit. Auto faktycznie nie bryluje w rankingach niezawodności, jednak opinie właścicieli są tak rozbieżne, że rozwiązanie zagadki mimowolnie kreuje się w głowie. Stare przysłowie głosi jak dbasz tak masz, a zapewne nie każdy właściciel odpowiednio troszczył się o delikatnego Francuza. 

Dwie wersje nadwoziowe w zupełności wystarczają. 5-drzwiowy hatchback imitujący sedana oraz obszerne kombi - dla każdego coś miłego. Oba są pakowne i praktyczne. Sam nie wiem, która wersja jest lepsza. Kombi to kombi - ogromne możliwości, ale walory użytkowe wersji 5-drzwiowej w większości przypadków powinny wystarczyć z nawiązką.

471 litrów bagażnika wersji hatchback

Przepastny kufer wersji Break - 571 litrów do linii okien oraz
1660 litrów w  konfiguracji na zdjęciu.


Napęd

Pod maską same rewelacje. Paleta silników benzynowych jest rozbudowana na tyle, aby każdy znalazł coś dla siebie. Amatorzy dobrej dynamiki (a kto nie jest?) sercem kierują się ku trzylitrowej V6 o 207 koniach mechanicznych. Od razu zaznaczam, że nie ma mowy o sportowych emocjach. Owszem, silnik jest dynamiczny, ale w opinii właścicieli auto po prostu mocno "ciągnie" do przodu, ale zawieszenie skalibrowane z myślą o komforcie jazdy, skutecznie zniechęca kierowców z żyłką rajdowca. Dynamiczne wyprzedzanie, wysokie prędkości "przelotowe" to jest to. Dodatkowym plusem może być mniejsze ryzyko wyeksploatowania. Klubowicze Citroena zgodnie przyznają, że z powodu niemałego zużycia paliwa, łatwiej trafić na egzemplarz w dobrej kondycji. Poziom komfortu może podwyższyć 4-biegowy automat, ale w sprincie do setki tracimy koszmarne 1,5 sekundy. Kocham automaty, ale w takim układzie wolę pomachać. 
Low-end reprezentuje motor 1,8 16V o mocy 116 KM (później 125 KM), ale moim zdaniem złotym środkiem jest dwulitrowa jednostka o mocy 136 koni mechanicznych. Dynamiką bije mniejszy motor na głowę, a poziom zużycia paliwa rośnie marginalnie. To mój wybór. Tutaj można posiłkować się sekwencyjną instalacją LPG, ale dla wielu drażniące okaże się zjawisko opadającego wskaźnika paliwa. Moduł elektroniczny steruje wskaźnikiem w oparciu o przejechane kilometry i wraz z bijącym licznikiem wskaźnik paliwa opada ku czerwonemu polu. Rozwiązanie stanowią odpowiednie emulatory, ale to dodatkowy koszt, który trzeba wziąć pod uwagę w kalkulacji instalacji gazowej. Tak czy inaczej warto. 
Wśród benzynowców jest też czarna owca. 2.0 HPI. 140 KM, 9,6 sekundy 0-100km/h. Pięknie. Większość historii serwisowych kolegi dotyczyła właśnie tego silnika. Jednostka z bezpośrednim wtryskiem nie nadaje się do zasilania gazem LPG i jest wyjątkowo kłopotliwa w eksploatacji. Pamiętajcie o tym, bo zachwalane przez sprzedawcę HPI można ustrzelić na Allegro w wyjątkowo atrakcyjnej konfiguracji i cenie! 
W poprzednim artykule o Lancii Lybra (kliknij) wyraziłem swoje zdanie na temat silników diesela. Podtrzymuję jednostki koncernu Fiata i PSA są najlepszymi jednostkami wysokoprężnymi. Nie zmienia to jednak faktu, że w cenie 10 tysięcy otrzymamy auto najwyżej 10-letnie, a to oznacza przebieg oscylujący w przedziale 200 - 400 tysięcy km. Pomimo domniemanych 167 tysięcy na liczniku przebiegu, istnieje ryzyko, że w niedalekiej przyszłości przyjdzie nam zainwestować w drogie materiały eksploatacyjne. Pamiętajmy, że obsługa serwisowa diesela jest dużo droższa niż jednostki benzynowej. Na liście ryzyka znajdują się więc wtryskiwacze, dwumasowe koło zamachowe czy turbosprężarka. Zbieg tych usterek może kosztować kilka tysięcy złotych więc cena wozu przestaje być atrakcyjna. 
Opinia o dieselach jest wyjątkowo dobra. Silniki 2.0 HDI (90 i 109 KM) oraz 2.2 HDI (133 KM) ze wskazaniem na mniejszą pojemność są bardzo udane i póki nie dręczy ich wyeksploatowanie, będą nam wiernie służyły. Problem w tym, że większość handlarzy opanowało techniki zacierania rzeczywistości i stan techniczny jednostki poznajemy przy pierwszej poważnej usterce. Nie pomaga szyderczy uśmieszek mechanika ;) 

Wyposażenie

Klasa zobowiązuje. Podstawowe wyposażenie C5 było bogate:
- przynajmniej 4 poduszki powietrzne (+ boczne kurtyny powietrzne)
- elektrycznie sterowane szyby, składane i podgrzewane lusterka
- komputer pokładowy
- klimatyzacja

Wśród ofert używanych C5 często znajdują się wozy z dwustrefową automatyczną klimatyzacją, sterowaniem audio z kierownicy, tempomatem czy nawigacją z dużym wyświetlaczem w centralnej części deski rozdzielczej. Skórzana tapicerka była dopełnieniem oferty i spotykana jest nieco rzadziej. Wnętrze rozpieszcza komfortem foteli, a wspomniane wcześniej zawieszenie rewelacyjnie izoluje od warunków drogowych. Coś fantastycznego. Tego nie ma nigdzie indziej. Nie w tej klasie. Nie w tej cenie. 

Wnętrze ze skórzaną tapicerką prezentuje się nad wyraz okazale .
Zaniedbania eksploatacyjne niektórych egzemplarzy lub ich powypadkowa przeszłość psują statystyki awaryjności. Jeśli dodać do tego strach przed źródłem komfortu, otrzymujemy wyjaśnienie zagadki niebywałej przystępności cenowej używanych "cepiątek". Tym lepiej. Za 10 tysięcy możemy kupić auto z 2002 lub 2003 roku i to nie najtańsze z oferty rynkowej! Dolną granicą "jeżdżących" C5 jest kwota 7 tysięcy złotych, ale istnieje duże prawdopodobieństwo trafienia wozu po przejściach. C5 jest ciekawą opcją dla szukających komfortu i przestrzeni. Bez względu na wersję silnikową, przed zakupem należy dokładnie obejrzeć kolumny resorujące. Jakiekolwiek wycieki mogą oznaczać poważne inwestycje. Bogate wyposażenie, ciekawe zawieszenie i bądź co bądź ciągle świeży wygląd pozwalają podróżować w komforcie. Jeśli nam się poszczęści i auto nie będzie nadmiernie usterkowe, problem napotkamy dopiero przy próbie odsprzedaży. Ryzyko wliczone w cenę. Dla mnie dobry układ.

WERDYKT
2.0 16V z LPG lub 2.0 HDI w bogatszej wersji wyposażenia - jak szaleć to na całego. 

1 komentarz:

  1. Faktycznie te pojazdy nie są zbyt drogie, ale ich wyposażenie jest naprawdę mocno zaskakujące. Jednak jak to każdy samochód, po zakupie należy pofatygować się i wykupić również ubezpieczenie OC. Zresztą jak ja szukam najtańszego ubezpieczenia https://kioskpolis.pl/jak-znalezc-najtansze-ubezpieczenie-oc/ to są pewne metody, aby je znaleźć.

    OdpowiedzUsuń